Jak schudłem ponad 60 kg

Nazywam się Marek Konopka.

Jestem mieszkańcem Rybnika. Zawodowo dziewiętnasty rok jestem związany z górnictwem węgla kamiennego, a dokładniej z położoną o kilka kilometrów stąd kopalnią Budryk.

Jestem tu dzisiaj z Państwem, ponieważ 15 miesięcy temu podjąłem jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu. Była to zmiana sposobu odżywiania. Zamieniłem dotychczasową tradycyjną dietę wysokowęglowodanową na dietę niskowęglowodanową i wysokotłuszczową.

Z perspektywy tych 15 miesięcy mogę Państwu powiedzieć, że to była bardzo dobra decyzja. Ta decyzja pozwoliła mi w krótkim czasie poprawić znacząco stan mojego zdrowia pod wieloma względami. Przy okazji też udało mi się pozbyć kilku zbędnych kilogramów, które były taką najbardziej widoczną oznaką mojego nie najlepszego stanu zdrowia.

Przedstawię może Państwu kilka zdjęć. Pierwsze z nich to zdjęcie wykonane zupełnie przypadkowo w pierwszy słoneczny dzień marca 2012 roku. Wówczas ważyłem 150kg, a moje życie i codzienne proste czynności zaczynały stawać się dla mnie koszmarem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w moim życiu nastąpią takie zmiany.

Proszę Państwa, już starożytny grecki historyk i podróżnik Herodot zauważył, że „Z potraw, które się zjada, powstają wszystkie choroby ludzkie”

Jeśli żywimy się niewłaściwie tzn. niezgodnie z tym, jak powinniśmy się żywić, wówczas zaczynamy chorować. Ja się tak właśnie żywiłem. Źle. Nieodpowiednio. Niezgodnie z instrukcją obsługi człowieka. Dlatego zacząłem chorować. A im bardziej szukałem rozwiązania swoich kłopotów zdrowotnych, w tym większe tarapaty się pakowałem. Kiedy miałem 17 lat i chodziłem do szkoły średniej, osiągnąłem wagę zbliżoną do 100 kg. Wówczas w moje ręce wpadła książka pani Mai Błaszczyszyn pt. „Dieta życia”. Przeczytałem i uwierzyłem, że znalazłem rozwiązanie mojego problemu z otyłością. Zacząłem całymi kilogramami zjadać jabłka, które zalecała autorka jako środek na uzdrowienie organizmu. Do tego więcej ruchu, bieganie i waga zaczęła spadać. Po sześciu miesiącach ważyłem 73 kg i byłem bardzo szczęśliwy. Niedługo później okazało się, że mój organizm został nadmiernie zakwaszony, osłabiony, całymi garściami zaczęły wypadać mi włosy, paznokcie stały się miękkie i słabe, a i waga z czasem przekroczyła magiczną pierwszą liczbę 3-cyfrową.

Temat diety niskowęglowodanowej wg zasad opracowanych przez Pana doktora Jana Kwaśniewskiego był mi pobieżnie znany od kilkunastu lat. Kilka razy próbowałem eksperymentować z tego typu żywieniem. Efekty były zachęcające, gdyż w ciągu kilku dni traciłem kilka kilogramów. Później na skutek popełnianych błędów waga się zatrzymywała, co każdorazowo prowadziło po jakimś czasie do zniechęcenia i powrotu do poprzedniego modelu żywienia. Działo się tak dlatego, iż nie było osoby, która wskazałaby moje błędy. Nie było osoby, która powiedziałaby, jak należy postępować, żeby z tej ścieżki prowadzącej do zdrowia nie skręcać w bok.

16.03.2012 r.
150 kg
14.07.2013 r.
92,5 kg.

Taką osobę spotkałem dopiero w 2012 roku. Przy czym słowo „spotkałem” jest tu użyte trochę na wyrost. Ale o tym może za momencik. Wcześniej chciałbym jeszcze powiedzieć, że na skutek odżywiania się nieodpowiednimi produktami – które tak pięknie i kolorowo są reklamowane jako najlepsze i najzdrowsze dla nas oprócz ogromnej otyłości nabawiłem się także nadciśnienia, licznych zmian skórnych, zdiagnozowano u mnie przerost komory serca i pogrubienie jego ścian. W końcu okazało się, że mam również kamienie w woreczku żółciowym i w nerce. Nie wspomniałem jeszcze, że od dzieciństwa byłem dzieckiem bardzo mało odpornym. Bardzo szybko „łapałem” wszelkie infekcje. Katar, zatoki i angina to był mój chleb powszedni. Na anginę chorowałem czasem kilka razy w ciągu jednej zimy, a i w innych porach roku również się zdarzała. Zastrzyki i antybiotyki były zażywane w dużych ilościach i przynosiły poprawę na krótko, wyrządzając przy okazji inne szkody.

A wystarczyło tylko zmienić proporcje spożywanych produktów i z kilku żywnościowych i z kilku tych najbardziej nieodpowiednich dla człowieka zrezygnować. To jest takie proste, że aż wydaje się być nieprawdopodobne. To jest takie proste! Wystarczy tylko dobrze jeść, żeby nie chorować. Wystarczy tylko dobrze jeść, żeby zacząć uzdrawiać nasz organizm, nasze ciało. To jest takie proste, ale wiem to dopiero teraz… Nie są potrzebne wielkie wyrzeczenia. Nie trzeba rezygnować z lodów, ciast, mięsa, jajek, masła, smalcu, kiełbasy, sera…

Kiedyś szukałem pomocy w Poradni Chorób Metabolicznych w Gliwicach. Tam powiedziano mi, że jeśli chcę schudnąć, to mam zapomnieć o tłustych serach, kiełbasach, a w zamian zaproponowano mi reklamówkę tabletek i ostrzeżono, że co prawda mogą one mieć niekorzystny wpływ na serce, ale jeśli chcę schudnąć, to muszę się trochę poświęcić… To była moja pierwsza i ostatnia wizyta w tej placówce. I całe szczęście.

Bo najlepsze, proszę Państwa, są produkty naturalne, które wytworzyła natura, a nie przemysł farmaceutyczny czy spożywczy.

Najlepsze są produkty, które są jak najmniej przetworzone i takie, które zepsują się, jeśli pozostawimy je na kilka dni. Zepsują się, bo one żyją. W nich jest życie i one są najbardziej odpowiednie dla ludzi. W przeciwieństwie do produktów, które mają długie terminy tak zwanej przydatności do spożycia. W tych produktach życia nie ma. To życie zostało w nich zabite lub zostały one wytworzone w sposób sztuczny i nienaturalny. Nie mogą więc być dla nas dobrym pożywieniem. Ostatnio jeżdżąc z pracy do domu mijam piękny, kolorowy baner reklamowy. Producent reklamuje smalczyk w 100% roślinny. Jak bardzo my zostaliśmy zmanipulowani, że pozwalamy na takie rzeczy?

W sierpniu 2011 roku znalazłem się na stole operacyjnym, gdzie usunięto mi woreczek żółciowy z jego pokaźną zawartością. Te kamienie powstały na skutek nieprawidłowego odżywiania. Zmiana żywienia na wysokotłuszczowe spowodowała, że w przypadku kamienia nerkowego nie była konieczna żadna interwencja. Już go nie ma.

Jednak wcześniej, w czasie pobytu w szpitalu przy okazji woreczka żółciowego, pani doktor prowadząca zwróciła mi uwagę, że powinienem coś zrobić z moją nadwagą. „Coś”, ale nie powiedziała, co, bo sama nie wiedziała. Ja zawsze próbowałem „coś” z tym zrobić. I widziałem, że zjadam mniej niż moi niektórzy znajomi, a jednak oni – mimo większych ilości spożywanych pokarmów pozostawali szczuplejsi ode mnie. Kiedy powiedziałem, że ja właśnie zrzuciłem 7 kilogramów, a dalsze chudnięcie przerwał mi kolejny atak woreczka żółciowego wówczas pani doktor zainteresowała się tym, co takiego robiłem, żeby schudnąć. Kiedy jednak usłyszała, że stosuję żywienie wysokotłuszczowe, to machnęła tylko ręką i już nie miała dla mnie czasu. Drugiego dnia powiedziała mi, że teraz ona trochę mnie odchudzi. Efekt był taki, że na pszennej bułeczce i chudej wędlince w czasie pobytu w szpitalu moja waga wzrosła po przeprowadzonym zabiegu o 2 kg. Po powrocie do domu brzuch już nie bolał, ani po słodkim, ani po tłustym, więc była pełnia szczęścia. Z tego szczęścia moja waga dobiła na początku 2012 roku do rekordowych 150 kg. Zbliżał się dla mnie prawdziwy koniec świata. Znowu chciałem coś z tym zrobić i trafiłem w internecie na reklamę cudownych kapsułek odchudzających na bazie naturalnych produktów – południowo-amerykańskich jagód acai, zielonej herbaty, kofeiny i jeszcze kilku innych produktów. Wyciągnąłem rękę i po to koło ratunkowe. Po pierwszym dniu straciłem kilogram, po drugim drugi, i tak aż do dnia szóstego. Potem waga stanęła w miejscu. A u mnie pojawiły się skutki uboczne w postaci wzrostu ciśnienia, wyczuwalnej nierównomierności pracy serca oraz towarzyszącychtemu stanów lękowych. Zrezygnowałem z tej kuracji po niespełna 2 miesiącach.

W ostatnich dniach sierpnia ubiegłego roku powiedziałem do żony, że jeśli cokolwiek mi jeszcze w życiu może pomóc, to jest to tylko żywienie optymalne wg zasad opracowanych przez pana doktora Jana Kwaśniewskiego. W akcie desperacji napisałem e-mail, który wysłałem na kilka adresów internetowych osób zajmujących się tematyką żywienia optymalnego. Pierwsza odpowiedź jaką otrzymałem nadeszła z Poznania od Pani Zuzanny Rzepeckiej – prezes tamtejszego Bractwa Optymalnych. To dzięki pani Zuzannie i jej cierpliwości do mnie moje życie zmieniło się o 180 stopni Z tego miejsca jeszcze raz chciałbym pani Zuzannie serdecznie podziękować. Dziś miałem nadzieję po raz pierwszy spotkać panią Zuzannę na żywo. Niestety warunki pogodowe sprawiły, że okazało się to niemożliwe. Bardzo żałuję.

Pisałem do pani Zuzanny, a ona cierpliwie odpowiadała na wszystkie moje pytania. Rozwiewała wątpliwości, a efekty przychodziły same. Ja zaś od 08.09.2013 roku prowadzę dokładne zapiski mojej wagi i pomiarów ciśnienia tętniczego. Ważę się 3 razy dziennie, a ciśnienie kontroluję co najmniej 2 razy dziennie. Taki system sobie wypracowałem i tego się trzymam. Dzięki tak częstemu ważeniu mam nad moją masą dobrą kontrolę. Od razu wiem, kiedy coś jest nie tak. Na razie dla własnego dobra nie zamierzam rezygnować z tego systemu samokontroli.

Dzięki zmianie proporcji dostarczanych produktów żywnościowych udało mi się znacznie podreperować moje zdrowie.

Utrata wagi to taki najbardziej widoczny, i można powiedzieć, spektakularny efekt, ale nie najważniejszy. Bardzo mocno wzrosła odporność mojego organizmu. Od ponad roku nie zapadam na żadne infekcje bakteryjne, nie mam katarów, przeziębień, nie chorowałem na grypę, anginę, a moje migdałki, które już w dzieciństwie zalecano mi usunąć, teraz gdzieś zniknęły. Ustąpiła część problemów skónych. Inne, takie jak bielactwo, które uznawane jest przez tradycyjną medycynę za nieuleczalne czy też (spotkałem się też z opinią, że jest uwarunkowane genetycznie), zaczyna powoli ustępować. Na to jednak potrzeba więcej czasu, gdyż skóra jest najmniej uprzywilejowanym organem ludzkiego organizmu i w niej zmiany następują na samym końcu. Wiem, że teraz jestem na właściwej drodze. Po pięciu tygodniach stosowania żywienia wysokotłuszczowego znacznie obniżyło się moje ciśnienie tętnicze. To był znak, że najważniejsze organy otrzymują odpowiednie dla nich paliwo w postaci tłuszczów zwierzęcych i właściwe części zamienne w postaci najwyższej jakości białka zwierzęcego, pochodzącego głównie z żółtek jaj kurzych. Na okresowe podwyższanie ciśnienia miał również wpływ kamień zalegający w mojej nerce. Kiedy opuścił mój organizm, ciśnienie obniżyło się jeszcze bardziej i ustabilizowało do średniego poziomu około 125/75. Wyniki moich badań lekarskich są teraz podobno wzorcowe. Bardzo szybko po przejściu na żywienie wysokotłuszczowe przestałem chrapać i tak pozostaje do dziś. W ciągu ostatniego roku wykonałem wokół naszego domu więcej prac niż w ciągu kilku poprzednich lat. Mam więcej sił, nie męczę się tak szybko. Stałem się zdrowym człowiekiem. Zaraziłem tym sposobem żywienia moich najbliższych oraz rodziców. Ojciec, który również przez całe życie zmagał się z dużą nadwagą, stracił w ciągu 6 miesięcy ponad 25 kg. Mama pozbyła się kilku zbędnych kilogramów i czuje się dużo lepiej niż wcześniej. Żona nie cierpi już na migreny, a nasz syn staje się odporniejszy, jest spokojniejszy, panuje nad swoimi emocjami i jest najlepszym uczniem w klasie. Takie też są efekty dostarczania organizmowi produktów, które są dla człowieka najbardziej wartościowe, wbrew powszechnie panującym opiniom środowisk medycznych, farmaceutycznych i przemysłu chemiczno-spożywczego.

Ojciec medycyny Hipokrates mówił: „Mądry człowiek powinien wiedzieć, że zdrowie jest jego najcenniejszą własnością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby”. Mówił też: „Jesteś tym, co jesz”… I tak jest rzeczywiście. Jeśli dostarczamy najlepsze paliwo i części zamienne naszemu organizmowi, to sami stajemy się zdrowsi i bardziej wartościowi pod każdym względem. Produkty niewłaściwe, zawierające niepełnowartościowe białka i tłuszcze, powodują choroby i degenerowanie tego, co mamy najcenniejsze i czego nic nie jest nam w stanie zastąpić.

Na koniec chciałbym Państwu pokazać jeszcze krótki filmik przedstawiający w skrócie, jak to u mnie było – Link do filmu w serwisie YouTube. Dziękuję serdecznie i życzę wszystkim dużo zdrowia i zawsze najwartościowszej żywności na Waszych stołach.

Marek Konopka

Jak schudłem ponad 60 kg

„Cudowne” ozdrowienia

Jak schudłem ponad 60 kg

Ustawiczny pokój na talerzu cz.3