STOP GMO – Ingerencja człowieka w dziedzictwo przyrody – możliwości i granice
Zapisano w Biblii, że człowiek ma czynić przyrodę sobie poddaną. Życie i istoty żywe powstały i organizowały się w złożone naturalne systemy na długo przed tym zanim człowiek uzyskał w Biblii taki uprzywilejowany dla siebie zapis. Nie ma wprawdzie wskazówki biblijnej, aby korzystać z przyrody roztropnie i jej nie niszczyć, ale z faktu, że człowiek jest cząstką przyrody wynika wprost i jasno postulat szanowania przyrody i takiego rozsądnego korzystania z jej zasobów i możliwości by nie niszczyć tego, czego jest się cząstką.
W książce biologa S. L. Pimma („Świat według Pimma – audyt naukowca dla Ziemi”) podniesiona jest kwestia tracenia bioróżnorodności na Ziemi, co uwidacznia się przyspieszeniem tempa ginięcia różnych gatunków roślin i zwierząt. Obecnie szacuje się, że każdego roku ginie bezpowrotnie około 1000 gatunków. Każdy gatunek powstały w wyniku 3,8 miliardów lat ewolucji ma swoje znaczenie i funkcję w ekosystemie, a zatem ma wartość dla człowieka. Tymczasem, w szerokiej skali i z energią nigdy dotychczas niespotykaną, człowiek uzbrojony w wiedzę (jeszcze stale cząstkową) i narzędzia techniczne (jeszcze stale prymitywne), a także napędzany nieokiełznanymi ambicjami i zachłannością, zabiera się do wprowadzania nowego porządku w odwiecznie działające systemy i organizację świata istot żywych.
Uwagi wstępne
Żadne współczesne osiągnięcie człowieka (może poza wyzwoleniem energii atomowej) nie wzbudziło tak powszechnego zainteresowania, emocji i skrajnych opinii, jak możliwość ingerencji człowieka w mechanizmy dziedziczności roślin i zwierząt, w tym i samego człowieka. Genetycznie modyfikowane organizmy (GMO) są bardzo rozległym obszarem badawczej i gospodarczej działalności człowieka, obejmującym zarówno mikroorganizmy (bakterie, pleśnie, drożdże), rośliny (zboża, jarzyny, kwiaty ozdobne, drzewa owocowe, drzewa leśne) jak i zwierzęta (gryzonie, zwierzęta gospodarcze, ptaki, ryby, zwierzęta domowe). Nawet człowiek staje się obiektem, wokół którego uprawiają harce (na razie teoretyczne) naprawiacze życia. Tym poczynaniom towarzyszy niesłychany hałas informacyjny i zamulanie świadomości i tak już kompletnie zagubionego człowieka. Upajamy się mądrością ludzi, którzy kreują ułudny „nowy wspaniały świat”, którzy zapewnią nam długowieczność, a może nawet i nieśmiertelność, zapewnią proste metody rozpoznawania i leczenia chorób, oddalą widmo głodu. Wszystkie te dobrodziejstwa mają wypływać z pogłębionych badań nad sekwencją DNA, manipulacjami w genach, tworzenia nowych odmian genetycznie modyfikowanych (GM) roślin i zwierząt, no i w końcu samego człowieka
W kontekście obecnej konferencji, problem GMO musi być dyskutowany nie tylko wyłącznie pod hasłem „GMO a zagrożenia dla człowieka”. Również hasło „Polska wolna od GMO” jest nieprecyzyjne i nadużywane zarówno przez organizacje pozarządowe, jak i w języku potocznym. Oba te zawołania redukuje się z reguły do kwestii czy żywność z roślin/zwierząt GM jest szkodliwa dla człowieka, a to nie jest najważniejszy element sporu. Wprawdzie kwestia żywności pochodzącej z organizmów GM jest chwytliwa dla niezupełnie obeznanego z tematem społeczeństwa, ale jednocześnie tak stawiana sprawa odciąga dyskusję od właściwego tematu, a krytykom daje powód do gwałtownych ataków. W dodatku w takiej polemice strony sporu mogą przebywać na zupełnie odmiennych orbitach. Bo przecież nie chodzi tu o wstrzymanie wszelkich badań i działań praktycznych w całej wielkiej problematyce GMO.
Ja nie chcę, aby w Polsce zaniechano badań i wprowadzono zakaz naukowej czy gospodarczej działalności na organizmach genetycznie modyfikowanych (co może sugerować hasło „Polska wolna od GMO”). Rozumiem, że głoszącym obecnie te hasła chodzi o rzecz inną: o ochronę polskiej ziemi przed uprawami zbóż genetycznie modyfikowanych. I za taką ochroną opowiadam się. Autor tej garści uwag nie jest znawcą biologii roślin, a jedynie lekarzem posiadającym małą cząstkę wiedzy biomedycznej i mającym wielki podziw dla zjawiska życia i ładu w przyrodzie.
Trochę biologii
Zjawisko życia jest niezwykle złożone i niepojęte (dla mnie) podobnie jak złożony i niepojęty (dla mnie) jest wszechświat. Obawiam się, że tylko aroganci twierdzą, że wiedzą wszystko. Od połowy ubiegłego wieku, gdy nauka poznała z grubsza nośnik informacji genetycznej – DNA, uformował się pogląd, że istotą życia jest gen, czyli fragment cząsteczki DNA (w uproszczeniu) kodujący białko. Na tej wiedzy zbudowano logiczne – jak się zdawało – reguły przekazywania w komórce informacji zakodowanej w DNA na linijną strukturę białka, która determinuje jego konformację przestrzenną, a ta z kolei – funkcję.
Tymczasem życie jawi się nam jako proces o tak wielkiej złożoności, że nie tylko nie zdołamy stworzyć „sztucznego życia”, ale zapewne nie poznamy w pełni jego istoty.
Metody biotechnologiczne czy ściślej inżynieria genetyczna bazują na tradycyjnej koncepcji genu i założeniu, że przekaz informacji na drodze między genem (fragment DNA) a białkiem jest prosty i że określone białko determinuje zawsze określoną cechę.
Przytaczam niżej kilka stwierdzeń wziętych z mego referatu przedstawionego w ubiegłym roku na konferencji Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska.
Technologia uzyskiwania roślin genetycznie modyfikowanych opiera się na dogmatycznym pojmowaniu genu i mimo pozorów nie zawsze jest metodą precyzyjną. Technologia ta zakłada że:
1) gen („fragment DNA kodujący białko”) w szlaku przekazującym informację w żywej komórce produkuje zawsze jedno określone białko i jest odpowiedzialny za powstanie jednej określonej cechy,
2) gen nie podlega wpływom środowiska,
3) gen zawsze pozostaje ten sam i jest stabilny,
4) w przypadku organizmów GM (organizmów transgenicznych) gen pozostaje zawsze w tym samym miejscu (w DNA, w chromosomie), w którym został wprowadzony,
5) białko – produkt wprowadzonego genu zachowuje się jak cząsteczka „autonomiczna” nie oddziaływująca z innymi makrocząsteczkami (tu: w komórce roślinnej)
6) dla fizjologii rośliny jest obojętne, w które miejsce chromosomu (DNA) „nowy” gen (transgen) zostaje wprowadzony,
7) transgen wywoła zawsze jedynie skutek w docelowym organizmie.
Współczesna wiedza biologiczna nie pozwala bezkrytycznie akceptować tych kanonów i w zasadzie większość z nich nie odpowiada faktom. Współczesna wiedza biologiczna nie redukuje wszystkich zjawisk życiowych do genu jako źródła wszelkiej „informacji” w organizmach żywych. Powoli poznajemy tylko obrzeża życia i nie wiemy czy w ogóle kiedykolwiek poznamy jego istotę. Sam proces przenoszenia informacji między genem a białkiem jest „szara strefą”, w której odkrywane są coraz to bardziej zdumiewające zjawiska. Nieznane są nam jeszcze mechanizmy, które formują w tej strefie nową informację, w wielu poznanych dotychczas przypadkach, odmienną od tej zapisanej w genie. Nie zawsze w każdej określonej tkance/narządzie określone biało „A” ma te same właściwości. Z pewnym zdumieniem w wytycznych Food and Drug Administration dotyczących „bezpieczeństwa żywnościowego” dla „sponsorów i twórców nowych odmian roślin”. Czytam: „jeśli białko zostało już wcześniej ocenione i nie stwierdzono żadnych zagrożeń, to nie oczekiwalibyśmy przeprowadzenia ponownych badań bezpieczeństwa żywnościowego, gdyby to samo białko zostało wytworzone (drogą manipulacji genetycznej) w innej roślinie”. Nie wszystko co odnosi się do żywej materii tkwi w genach. Przezorność powinna nam nakazywać zatem wielką ostrożność w naruszaniu naturalnego ładu w przyrodzie, gdyż nie znamy wielu aspektów tego ładu i nie możemy z całą pewnością przewidywać konsekwencji, zwłaszcza w odległym czasie, naszego „gmerania w ulu”. Przed takim beztroskim manipulowaniem genami przestrzegają naukowcy posiadający dużą wiedzę z różnych obszarów nauki.
Argumenty
Często słyszymy argumenty zwolenników upraw roślin GM, że człowiek manipulował roślinami (zwierzętami) od tysięcy lat, nadając roślinom nowe cechy i „nic się nie stało”. To jest argument nierzeczowy i bałamutny. Hodowlane zabiegi takie jak krzyżowanie roślin lub zwierząt i selekcja stosowane w przeszłości powodowało jedynie proces „mieszania genów” lub ich rearanżację i segregację w obrębie genetycznych wariantów tego samego gatunku lub między gatunkami pokrewnymi. Zabiegi te doprowadziły do wyhodowania nowych gatunków roślin, nawet niepodobnych do gatunków wyjściowych. Zmienność genetyczna jest zjawiskiem naturalnym, złożonym i szeroko rozpowszechnionym w przyrodzie. Sito selekcyjne może być nałożone przez naturalne warunki środowiskowe (np. klimat, rodzaj gleby, położenie upraw) lub narzucone przez człowieka. Powstające w wyniku zastosowania takich technik hodowli mieszańce (hybrydy) ujawniały, zwłaszcza w pierwszych pokoleniach, pożądane cechy, np. wyższą plenność. Takie nowe odmiany same przez się nie stanowią zagrożenia dla flory i fauny w środowisku. Technikami „inżynierii genetycznej” człowiek dokonuje „mieszania puli genetycznej” między bardzo odległymi gatunkami, stosując sztucznie spreparowane wektory – proces, który w naturalnych warunkach nigdy nie zachodził.
Kiedy indziej słyszymy, że w przeszłości człowiek stosował bardzo drastyczne techniki hodowli dla uzyskania nowych odmian roślin, jak np. promieniowanie jonizujące. Promieniowanie wywołuje mutację genów i narusza strukturę DNA w genomie modyfikowanej rośliny – zmienia geny, ale nie wprowadza informacji zupełnie obcej. Mutacja jest również naturalnym zjawiskiem wywoływanym także czynnikami środowiskowymi, uważanym za jedną z głównych sił działających w procesie ewolucji. Nie znam przykładu, aby odmiany zbóż pozyskane poprzez zabiegi z użyciem techniką mutacji i selekcji szkodziły biologicznej różnorodności w uprawach lub ich otoczeniu. Bo to są stale zabiegi na własnym materiale genetycznym rośliny.
Populacyjne badania w wielu krajach pokazują, że znakomita większość ludzi nie chce spożywać żywności pochodzącej z GMO. To stanowisko ma zapewne wiele przyczyn (mała znajomość biologii; brak zaufania do agencji/instytucji i metod określających, że taka żywność nie zagraża zdrowiu; informacje o negatywnych skutkach pożywienia/pasz pochodzących z GMO; uprzedzenia religijne, moralne i inne). W polityce mego kraju nie chciałbym ignorować tej opinii społecznej. Ale też „uświadamianie” społeczeństwa argumentem, że w przypadku spożywania pokarmów pochodzących z roślin GM zarówno geny jak i DNA pochodzące z rośliny nie-GM i GM są trawione w taki sam sposób i rozkładane „do końca” do identycznych nukleotydów (choć rzadko kto wie, co to takiego) jest chybione i nieskuteczne. Konsument, który usłyszy, że okazały karp to efekt manipulacji genetycznej polegającej na wprowadzeniu do zarodka ryby ludzkiego genu hormonu wzrostu zawsze będzie miał skojarzenia, że jest to karp „z ludzkim mięsem”!
Argument „o trawieniu do końca” jest chybiony, bo sedno sporu nie odnosi się do problemu, czy obcy gen (transgen) jest sam w sobie groźny dla spożywającego. Tak jak chybiony i zabawny jest argument, że ludziom jedzącym od wieków mięso wołowe nie urosły rogi („chociaż u bydła są geny odpowiedzialne za powstawanie rogów”). Chodzi o to, co „nowy” gen i kodowane przez niego białko (np. enzym odpowiedzialny za oporność na herbicyd, toksyna białkowa niszcząca roślinne pasożyty) może „nabroić” zarówno w obrębie komórek i tkanek rośliny jak i w środowisku.
Biolodzy wysuwają też zastrzeżenia co do innych niż transgen, obcych sekwencji („kawałków DNA”) wprowadzanych do rośliny z nośnikiem transgenu (wektorem). Takie sekwencje np. pochodzące z wektora wirusa DNA mozaiki kalafiora lub w z kolistych cząsteczek DNA (plazmidów) Agrobakterium tumefaciens, sekwencje antybiotykooporności, sekwencje wspomagające wbudowanie (rekombinacja) transgenu w DNA rośliny-biorcy, sekwencje regulatorowe, sekwencję niezbędne dla odczytu genu (promotory), sekwencje reagujące na czynniki egzogenne (np. światło) i inne, mogą powodować różne nieprzewidywalne efekty biologiczne w samej roślinie i w środowisku. Nic dziwnego, że przezorni biolodzy mówią o możliwości rekombinacji sekwencji wektorowych z sekwencjami genomu gospodarza, „wyszczepienia i opłaszczenia”, co w nieokreślonym czasie i warunkach może być źródłem powstawania np. nowych czynników patogennych.
W ewolucji znany jest fakt przeskakiwania mobilnych fragmentów DNA między gatunkami i wnoszenia niespodziewanej cechy fenotypowej. Jedna z aktualnych hipotez ewolucyjnych głosi, że horyzontalny przepływ elementów mobilnych był podstawową przyczyną powstawania nowych gatunków. Horyzontalne przepływy genów są zjawiskiem rzadkim (np.transfer transgenu z roślin GM do bakterii glebowych, transfer genu antybiotykooporności do flory jelitowej człowieka), ale zjawisko takie istnieje. Stąd obecne spory nawet ciał UE nad wprowadzeniem do upraw ziemniaka GM „Amflora” .
Jeszcze inny argument głosi, że gen rośliny-dawcy w roślinie-biorcy, czyli roślinie transgenicznej (roślinie GM) będzie kodować końcowy produkt identyczny z produktem dawcy i da taki sam pożyteczny efekt jak u dawcy. To tylko ciasny genocentryczny ogląd życia nasuwa takie myślenie. „Co jest prawdziwe dla bakterii jelitowej jest także prawdziwe dla słonia” głosił niegdyś laureat nagrody Nobla – J. Monod, odnosząc tę tezę do odkrycia DNA i jego funkcji. Otóż okazuje się, że często jest zupełnie inaczej. DNA i geny są bardzo ważnymi elementami życia, ale nie są istotą życia. Choreografia cząsteczek (białka, RNA) kreuje w komórce pulę wtórnych informacji, a interakcja, choćby tylko między cząsteczkami białka, daje efekt końcowy, który nie można prosto odnieść do „genu sprawczego”.
Larwy pewnego szkodnika rozwijają się w ziarnach zielonego grochu, rozkładając skrobię grochu swoim enzymem jelitowym – amylazą. Szkodnik ten nie atakuje fasoli, ponieważ ziarna fasoli zawierają gen kodujący białko – inhibitor amylazy. Ta wiedza prowadzi do logicznej w swoim założeniu konstrukcji grochu GM: do grochu należy wprowadzić fasolowy gen inhibitora amylazy, który zablokuje amylazę przewodu pokarmowego larw szkodnika i zniszczy (zagłodzi) je. Gen kodujący białkowy – inhibitor amylazy – uzyskany z fasoli i wbudowany do genomu grochu istotnie zapobiega rozwijaniu się larw szkodnika w ziarnach grochu. Tylko, że taki modyfikowany groch staje się śmiertelnym alergenem dla myszy. Te niespodziewane efekty wynikają z faktu, że cząsteczka białkowa, która znalazła się w nowym środowisku (np. tu – fasolowy inhibitor amylazy w środowisku białek grochu), czyli jak mówią biolodzy w „nowym kontekście”, przybiera nieco inną strukturę lub modyfikuje się w taki sposób, że pojawia się inna jego właściwość (staje się alergenem).
Próbowano podwyższyć walory odżywcze soi (wyższa zawartość metioniny i cysteiny w białku) przez przeniesienie genu albuminy 2S z orzecha brazylijskiego. Wiadomo było, że orzech brazylijski zawiera czynniki o właściwościach alergicznych. Transgeniczna soja ma właściwości alergiczne, a sprawcą tego jest gen kodujący właśnie albuminę 2S orzecha. Nieczęsto zjada się alergiczny orzech brazylijski, ale konsumentów soi jest więcej.
Rośliny GM typu HT
Szacuje się, że w 2006 roku około 80% światowych upraw roślin GM to były uprawy roślin tolerujących herbicyd, głównie glifosat (produkt koncernu Monsanto o nazwie handlowej Roundup). Pozostałe 20% stanowiły uprawy GM zawierające gen toksyny Bt i uprawy roślin GM zawierających oba geny. I na ogół te dwa typy genetycznej modyfikacji są przedmiotem sporu.
Genetycznie modyfikowane rośliny tolerujące herbicyd określane są ogólnie symbolem GMHT (GM herbicide tolerant) albo tylko HT, a na rynku znane jako np. soja RR, (Roundup Ready), rzepak RR, kukurydza RR, bawełna, trzcina cukrowa, lucerna i in. Mają one wbudowany gen albo rozkładający herbicyd albo blokujący jego działanie. Uprawy tak zmodyfikowanych zbóż można spryskiwać herbicydem Roundup, dzięki temu w uprawach zniszczeniu ulegają chwasty, pozostawiając zboża nienaruszone. Wynikiem końcowym ma być podwyższona wydajność upraw i oszczędność na środkach chwastobójczych.
Jeszcze w roku 1997 w czasopiśmie „Weed Technology” wyrażono opinię, że „jest nieprawdopodobnym, aby złożone mutacje potrzebne dla rozwoju oporności zbóż na glifosat zostały powielone w przyrodzie i doprowadziły do rozwoju chwastów opornych na glifosat” (cyt. za Science, rok 2007, vol. 316, str. 1114-1119). Dziś we wspomnianym wyżej artykule czołowego światowego czasopisma naukowego czytamy, że od roku 1996 do 2006 powstało już 12 gatunków chwastów opornych na Roundup. Czytamy tam dalej, że według specjalistów w przeciągu kilku lat będziemy mieli wielki problem z „epidemią chwastów opornych na glifosat”. Informacje, o zmniejszonym zużyciu omawianego herbicydu (a zatem i mniejszych kosztach) przy uprawach zbóż RR są wymieszane z innymi, że w istocie farmerzy zużywają coraz większe ilości herbicydu (glifosatu). Poleganie jedynie na uprawach roślin GM tolerujących herbicyd glifosat, czyli preparat Roundup może w niedalekiej przyszłości „kosztować miliardy dolarów strat z powodu spadku wydajności”. W dodatku „bardzo prawdopodobnym jest, że straty będą czymś więcej niż stratami pieniędzy”, ponieważ mogą powstać niekorzystne, „wielkie konsekwencje dla środowiska” (cytaty z ww. „Science”). Tak poważnie nauka ocenia zagrożenia środowiskowe często bagatelizowane przez kręgi lobbujące za uprawami roślin GM.
Skąd biorą się opisane zagrożenia? „Ucieczka genów” z rośliny transgenicznej zachodzi w procesie naturalnego krzyżowania (przepylenia) roślin GM z roślinami niemodyfikowanymi tego samego gatunku lub gatunku pokrewnego i także ze spokrewnionymi chwastami. Pyłek z roślin GM przenoszony jest przez owady i ruch powietrza. Przynajmniej kilkanaście pozycji prac badawczych dotyczących przepływu i „ucieczki” genów zostało opublikowanych w uznanych czasopismach naukowych.
Współcześnie istnieje szereg udokumentowanych dowodów, że uprawy roślin GM, np. rzepak RR, kukurydza RR zapylają swoimi „nowymi” genami (transgenami) przyległe uprawy tradycyjnych odmian zbóż i pokrewne gatunki chwastów, generując u nich tolerancję na glifosat. Zjawisko przeniesienia cechy oporności na herbicyd udowodnione jest dla rzepaku RR tolerującego Roundup przez zapylenia rzepaku nie-GM rzepakiem RR. Dowodem na to są chociażby dziesiątki procesów sądowych wytoczone przez koncern Monsanto farmerom kanadyjskim i amerykańskim.
W latach 2001 i 2002 badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego stwierdzili, że w prowincji Oaxaca w Meksyku natywna odmiana kukurydzy jest skażona markerem obcego genu (fragment tzw. promotora 35S z wektora jakim był wirus mozaiki kalafiora) wskazującym na przepylenie z kukurydzy GM, prawdopodobnie sprowadzonej nielegalnie do Meksyku, gdyż w Meksyku uprawa kukurydzy GM jest zabroniona. Trzy inne niezależne ośrodki badawcze potwierdziły te wyniki wskazujące na introgresję transgenu do rodzimych odmian. Powtórzone badania po dwóch latach przez grupę badaczy meksykańskich i amerykańskich nie wykazały obecności transgenu w kukurydzy natywnej zebranej w tym samym okręgu, co wskazuje najpewniej na jego utratę, gdyż zjawisko niestabilności transgenu jest znane.
Biologia tych procesów jest złożona, a intensywność przepylania zależy od wielu czynników. Ocena wpływu roślin GMHT (głównie rośliny typu RR) na środowisko w warunkach polowych nie jest łatwa i daje wyniki rozbieżne. Zapewne na tę rozbieżność wyników wpływa wiele czynników, począwszy od złożonej biologii samego procesu zapylenia, od gatunku i morfologii rośliny GM, odmiany – zimowa/jara, morfologii rośliny, czasu jej kwitnienia, sposobu uprawy, sposobu nawożenia i stosowanych schematów oprysków ochronnych, nieadekwatnych warunków upraw kontrolnych (nie-GM), areału upraw, gleby, warunków klimatycznych i terenowych i wielu innych czynników nieznanych albo warunków trudnych do spełnienia w badaniach polowych.
Raport z brytyjskich doświadczeń polowych (Managing GM crops with herbicides – Farm Scale Evaluation) podkreśla zagrożenia dla dzikiej flory i fauny (wildlife) w uprawach i obrzeżach upraw roślin GM (burak, rzepak zimowy i jary, kukurydza) tolerujących glifosat. Oto kilka stwierdzeń z tego raportu. „Uprawa buraka i jarego rzepaku nie-GM była korzystniejsza dla licznych grup flory i fauny niż uprawy jarego rzepaku i buraka GMHT”. „W uprawach konwencjonalnych i wokół nich było więcej insektów takich jak motyle i muchy, ponieważ było tam więcej chwastów i ich nasion dających schronienie i pożywienie”. Ale kukurydza GM była korzystniejsza dla licznych grup dzikiej flory i fauny niż kukurydza nie-GM (czy zaważyła tu może wielkość i morfologia rośliny?).
W sposób pośredni uprawy roślin GM tolerujących herbicyd zagrażają drobnym bezkręgowcom, dla których chwasty są naturalną niszą środowiskową, takim jak np. motyle i ptakom polnym, dla których chwasty dostarczają pożywienia (nektar, nasiona). Zatem uprawy roślin tolerujących herbicyd glifosat są zagrożeniem dla bioróżnorodności, generując z jednej strony „super-chwasty” oporne na ten herbicyd, a z drugiej przez niszczenie środowisk, w których żyją gatunki drobnych insektów i owadów i gdzie przerwaniu ulegają naturalne łańcuchy pokarmowe.
Rośliny GM typu Bt
Drugim rodzajem uprawnych obecnie roślin transgenicznych są odmiany oporne na zwierzęce szkodniki (fitofagi). Prawie w całości są to rośliny zmodyfikowane przez wprowadzenie genu Cry kodującego toksyczne białko. Gen uzyskano z bakterii Bacillus thuringiensis. Od nazwy bakterii wzięto skrót Bt dla określenia takich GM roślin: rzepak Bt, kukurydza Bt, bawełna Bt itd. Toksynę bakteryjną wprowadzono do zwalczania szkodników już w latach 30. ubiegłego stulecia w postaci oprysków.
Grupa tych toksycznych białek obejmuje około 100 różnych odmian określanych ogólnie symbolem Cry. Są informacje z wiarygodnych źródeł, że niektóre szkodniki uodporniają się na toksyny Bt z roślin GM, np. ostatnio zauważono takie zjawisko u zachodniej stonki korzeniowej atakującej kukurydzę. Z drugiej strony mamy wiarygodne dowody, że w uprawach roślin Bt giną pożyteczne owady np. motyle, a także owady będące naturalnym czynnikiem kontrolującym szkodniki (np. złotook, biedronka).
Biologiczny wpływ tych licznych toksyn na szkodniki roślinne (fitofagi) i na inne bezkręgowce nie są w pełni poznane. Pojawiają się też niespodziewane efekty. Kilka lat temu w USA była głośna sprawa wystąpienia uczulenia u ludzi na produkty pochodzące z GM kukurydzy StarLink posiadającej gen Cry (Bt) i kodującej toksyczne białko Cry9C. Dlaczego typ Cry9C okazał się alergenem – nie wiadomo. Przypuszczalnie białko Cry9C w mikrośrodowisku innych białek w ziarnie kukurydzy przybiera taką konformację przestrzenną lub/i wchodzi w takie kompleksy, które nabywają właściwości alergenu (podobnie jak inhibitor amylazy). Sprawa kukurydzy StarLink wywołała wielki ruch społecznego sprzeciwu w USA w stosunku do federalnej agencji Food and Drug Administration (FDA); domagano się ściślejszej kontroli i oznakowania produktów pochodzących od GM StarLink. Ostatecznie z rynku wycofano wyroby spożywcze pochodzące z odmiany kukurydzy GM StarLink.
Niedawno na forum European Food Safety Authority toczył się długi spór o GM kukurydzę MON 863 (toksyna Cry3Bb1), MON 810 (Cry1Ab) oraz hybryd MON 863 x MON 810. Interesujące są pewne wątki dyskutowane w tej sprawie. Okazało się, że poziom każdej z tych toksyn w hybrydzie był wyższy niż w poziom osobno w każdej odmianie. Bardzo enigmatycznie brzmi uwaga, że odmiana MON863 w stosunku do nie-GM wykazywała „niewielkie różnice w niektórych składnikach rośliny” (jakie?). W informacji EFSA podano, że dla testowania toksyczności toksyny Cry3Bb1 zawartej w GM kukurydzy MON 863 używa się „modelowej” toksyny Cry3Bb1 uzyskanej z bakterii jelitowej Ecoli (informacja z http://www.efsa.eu.int/EFSA). Podobnie jest z testowaniem innych toksyn typu Bt. Tymczasem czysta toksyna bakteryjna w modelowym, krótkoterminowym teście może działać w sposób bardzo odmienny od „takiego samego” białka w ziarnach kukurydzy MON 863, bo białko Cry3Bb1 znajduje się w środowisku (kontekście) innych białek i innych cząsteczek sprawiających, że jego funkcja może być inna (por. historię z fasolowym inhibitorem amylazy). Te subtelne różnice mogą wykryć jedynie długoterminowe testy na zwierzętach laboratoryjnych. Miałbym też podstawowe zastrzeżenia co do modelu badań żywieniowych na brojlerach. Te ptaki o krótkim okresie życia, w mojej ocenie, nie są odpowiednim modelem. Nie słyszałem o żadnych długoterminowych badaniach laboratoryjnych żywieniowych przeprowadzonych na gryzoniach, a przedstawianych przez korporacje agrobiznesu i ich ośrodki badawcze, zaś doniesienia z poza kręgu zwolenników GMO nie są uważane za miarodajne. Niedawno Francja zakazała upraw kukurydzy MON 810.
Firmy produkujące nowe odmiany roślin GM, ich laboratoria badawcze robią podstawowy błąd w oszacowaniu żywieniowego i środowiskowego ryzyka swoich produktów, mianowicie szacują toksyczność na modelowych układach i na „modelowych” toksynach. Na wynikach takich badań opierają się ciała opiniujące w USA i EU. Nie wiem czy jest to błąd wynikający z ograniczonej wiedzy biologicznej czy z wyrachowania ekonomicznego. Znalazłem w internecie notkę, że w 2001 roku Jeoffrey Kelley – jeden z dyrektorów korporacji Dupont wyjaśniał studentom University of Southern California, dlaczego korporacje działające w agrobiznesie spożywczym uchylają się od długoterminowych testów szacujących potencjalne ryzyko dla zdrowia. Jeśli międzynarodowe korporacje takie jak Monsanto, które zainwestowały duże pieniądze miałyby czekać na wyniki takich testów „przed wypuszczeniem swoich produktów na rynek, to byłyby one skazane na bankructwo”.
Amerykańskie agencje rządowe, Environmental Protection Agency – EPA oraz Food and Drug Administration – FDA są krytykowane za praktyki w odniesieniu do ustalania norm i toksyczności produktów żywnościowych pochodzenia z roślin GM. Agencje te zawężają swe badania do oznaczenia w tych produktach śladu toksyn, np. toksyny Cry (Bt) lub herbicydów, używając parametru MRL (maximum residual limit) i na ogół agencje te przyjmują na wiarę oświadczeniom korporacji o nieszkodliwości swoich produktów GM dla zdrowia człowieka. Nie są wykonywane długoterminowe obserwacje na zwierzętach doświadczalnych. W USA nie ma też obowiązku wyróżniania żywności pochodzącej z GMO specjalnym oznakowaniem.
Warto śledzić jakie będą wyniki wieloletnich programów prowadzonych przez Federalne Ministerstwo Edukacji i Badań w Niemczech w Uniwersytecie Getyndze i Federalnym Rolniczym Centrum Badawczym w Brunszwiku. Z wstępnych raportów wynika, że toksyna z kukurydzy Bt pozostaje w systemie korzeniowym i ryzobium po zbiorze kukurydzy w glebie i nie rozkłada się przez ponad 200 dni. Czas wykaże czy toksyna Bt będzie się kumulowała w glebie i czy będzie stanowić czynnik niszczący życie biologiczne w glebie, choć już znajdują się informacje o takiej możliwości ( np. bawełna Bt – inf. z CSIRO, rządowej instytucji w Australii).
Fakt powstawania krzyżówek roślin GM x nie-GM oraz fakt rozwijania oporności szkodników na toksynę Bt jest udowodniony i znajduje wyraz praktyczny. Toczy się szeroka dyskusja i w UE opracowywane są zalecenia jak należy postępować w gospodarstwie (farmie) prowadzącym uprawy roślin GM, aby nie zanieczyszczać sąsiadujących upraw tradycyjnych oraz ochraniać bioróżnorodność. Te kodeksy praktycznego postępowania są dość rygorystyczne, kosztowne i sądzę, że w naszych warunkach gospodarki rolnej (rozdrobnienie gospodarstw) stanu świadomości i sprawności administracyjnej są po prostu nierealne. Chodzi tu o strefy ochronne rozdzielające uprawy GM od nie-GM: pasy i ostoje złożone z upraw roślin tradycyjnych (nie-GM) w obszarze upraw GM mające zapobiegać procesowi uodporniania szkodników i miejsca bytowania dla owadów pożytecznych, zachowanie naturalnych obrzeży upraw (szerokie miedze, rowy, wyspy z naturalną roślinnością jako ostoi dla flory i fauny, staranne czyszczenie maszyn żniwnych, planowanie i selekcja takich odmian, aby odmiany naturalne były zbierane w pierwszej kolejności). Założenie tylko samych pasów ochronnych jest w Polsce problemem bardziej złożonym niż w Ameryce, gdzie uprawy kukurydzy rozciągają się na wielkich przestrzeniach. Czy zatem w polskich warunkach możliwa jest koegzystencja upraw roślin GM i nie-GM?
Ciekawa jest dynamika uwolnień roślin GM do upraw polowych w krajach UE podawana przez źródła samej UE. Liczba uwolnień wzrastała od roku 1993, osiągając szczyt ok. roku 1999, a w następnych latach do roku 2007 wyraźnie spadała (Francja do ok. 1/5, Niemcy do ok. 1/3 w porównaniu do okresu szczytowego).
Inne propozycje GM w świecie roślin
Istnieją setki a może już tysiące propozycji modyfikowania genetycznego roślin techniką inżynierii genetycznej. Dotyczy to roślin żyjących w naszej strefie klimatycznej, jak również roślin w krajach tropikalnych. Roślin użytkowych i ozdobnych. Kilka propozycji warto wymienić, w odniesieniu do innych trzeba zapytać – po co? (Po co robić transgeniczną stokrotkę – tylko aby zaspokoiła próżność i pokazać, że w moim ogrodzie mam stokrotki fluoryzujące na kolorowo w nocy?) Wielka liczba modyfikacji zbóż (soja, rzepak, kukurydza) zmierza do uzyskania odmian dla celów przemysłowych (kwas erukowy, utwardzacze do farb, polimery biodegradowalne itd.). Niektóre zamierzenia są ciekawe, ale jeśli bazują one na wprowadzeniu obcego genu, to należy pamiętać o możliwości przeniesieniu genów drogą przepylenia na rośliny spożywcze. Trudno sobie wyobrazić jak rygorystyczne warunki upraw musiałyby być spełnione, aby temu zapobiec. W tym miejscu warto poruszyć sprawę upraw roślin dla uzyskiwania biopaliw. Pojawiają się uzasadnione obawy, że uprawy dla celów przemysłowych, w tym zwłaszcza dla uzyskania biopaliw, grozi zmniejszeniem areałów upraw dla celów spożywczych, co nieuchronnie spowoduje ciągły wzrost cen żywności. Czy nie lepiej skoncentrować badania nad biotechologiczną przeróbką masy celulozowej (np. słomy) na mieszaninę cukrów i te następnie, również metodami biotechnologicznymi konwertować na paliwo (np. etanol)?
Dla walki z zanieczyszczonym środowiskiem ciekawe i pożyteczne są rośliny GM wytwarzające białka wiążące (chelatujące) metale ciężkie (miedź, ołów), zabierające z gleby i metabolizują rtęć lub rośliny rozkładające organiczne, poprzemysłowe związki kontaminujące glebę. Zabiegi zmierzające do wytwarzania w roślinie bioodporności na szereg chorób spowodowanych mikroorganizmami (wirusy, grzyby) są godne odnotowania. Także jestem zwolennikiem prac nad odmianami roślin, które mogłyby być hodowane na glebie zasolonej lub/i bardziej oporne na suszę. Myślę, że takie odmiany miałyby większe znaczenie gospodarcze dla Afryki i Azji niż montowanie programów „nakarmimy głodujący świat” na bazie dotychczas propagowanych zbóż typu HT i Bt.
Osobny problem stanowią rośliny GM mające służyć wytwarzaniu biopreparatów dla celów leczniczych. Takie preparaty jak szczepionki, przeciwciała, cytokiny, hormony i czynniki wzrostu, insulina, enzymy itd. mogą być uzyskiwane na drodze GM, ale w mojej ocenie bezwzględnie i wyłącznie w systemie zamkniętym (w szklarniach). Rozwój transgenetycznych odmian drzew (głównie, jak dotychczas: osika, topola, świerk) i powstawanie „lasów” GM dla potrzeb przemysłu papierniczego, a także pod hasłem ochrony lasów naturalnych (w tym tropikalnych) uważam za niebezpieczny krok do nieodwracalnej dewastacji planety Ziemi. Uzyskane drzewa GM charakteryzują się niską zawartością ligniny, opornością na pestycydy i tolerancją na herbicydy, a także szybkim wzrostem (osika GM w okresie wegetacyjnym ma 1 metr przyrostu na miesiąc!). To nie są lasy, lecz uprawy krótko żyjących drzew, bez całego bogatego runa (podszycia), bez owadów, bez ptaków i innych zwierząt. Uprawy te falują pod wpływem wiatru jak zboża (niska zawartość ligniny), a w okresie wiosennym są milczące („cicha wiosna” – „silent spring”). Aby zaoszczędzić wydatek energetyczny drzewa na kwitnienie i zapobiec zapyleniu drzew nie-GM stosuje się blokadę kwitnienia genem toksyny kokluszu.
Wizja „lasów” GM jest przerażająca
Sądzę, że Polska zrobiła zbyt mały wysiłek, aby rozwinąć badania o wielkim potencjale gospodarczym na mikroorganizmach. Z wyjątkiem przemysłu farmaceutycznego bazującego na pleśniach, nie ma chyba w Polsce instalacji do przemysłowej (tonażowej) produkcji GM bakterii czy drożdży. Ciekawie i z pożytkiem rozwija się kilka ośrodków, którym należałoby pomagać. Ośrodki te nie pracują na tak kontrowersyjnym obszarze jak masowa uprawa zbóż GM. Dla przykładu, może warto wysiłek intelektualny i organizacyjny polskich środowisk biotechnologicznych koncentrować się na biotechnologii mikroorganizmów (medycyna, utylizacja odpadów organicznych, przemysł) i biologicznej przeróbki materiałów organicznych zawierających lignocelulozę (słoma, odpady kukurydzy i innych roślin, odpady drzewne) na materiały pędne, takie jak etanol lub ropa syntetyczna.
* * *
Troska o zachowanie dziedzictwa naturalnego i idea zrównoważonego rozwoju jest wielkim wyzwaniem dla współczesnego człowieka. Jest to też intuicyjna obrona i sprzeciw na agresywny nurt w ekonomii głoszący tylko jedną maksymę i mający tylko jeden cel, który ma przyświecać każdemu człowiekowi: maksymalizacja zysku. Czy człowiek psując wszystko dokoła w imię tego celu nie zostanie strasznie osamotniony?
Mieczysław Chorąży
Prof. zw. dr hab. Mieczysław Chorąży jest lekarzem, biologiem molekularnym nowotworów, pasjonatem przyrody, członkiem PAN wydziału Nauk Medycznych i Komitetu Badań nad Zagrożeniami. W 2007 roku otrzymał doktorat honoris causa Śląskiej Akademii Medycznej.
Tekst pochodzi ze strony internetowej fundacji Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi, która bierze udział w kampanii „Polska wolna od GMO” – www.icppc.pl
Artykuł ukazał się w miesięczniku "Optymalni" – czerwiec 2009