GDYBY EWA NIE ZJADŁA JABŁKA… rozmowa z dr. Janem Kwaśniewskim
GDYBY EWA NIE ZJADŁA JABŁKA… rozmowa z dr. Janem Kwaśniewskim
Jan Kwaśniewski, twórca Żywienia Optymalnego, w czerwcu skończył 70 lat. Jest lekarzem medycyny, absolwentem Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi – rocznik 1961. Specjalizował się w medycynie fizykalnej, ale głównie zajmował się dietetyką. W swojej specjalności opracował metodę leczenia prądami selektywnymi, która okazała się bardzo skuteczną w leczeniu wielu chorób. Prawie 40 lat temu opracował i wypróbował oparty na prawach obowiązujących w naukach ścisłych optymalny model żywienia człowieka zdrowego, nazwany przez autora Żywieniem Optymalnym oraz metody żywienia i postępowania w stanach chorobowych nazwane przez autora Dietą Optymalną. Mieszka w Ciechocinku, ale obecnie nie praktykuje jako lekarz. Ma na swym koncie liczne publikacje, w tym 10 tytułów książkowych.
Ewa Borycka-Wypukoł: Lucjanowi, nestorowi rodu Mostowiaków z popularnego serialu “M jak miłość”, lekarz zalecił dietę na „zbicie” cholesterolu. „Na kolację zrobię ci sałatkę” – zaproponowała natychmiast jego córka. „A co ja koza jestem, żeby tylko te warzywa jeść?” – odpowiedział jej trzeźwo starszy pan. „Ale to dla zdrowia, tato!”… Panie Doktorze, czy uda się komukolwiek wygrać z cholesterolowym mitem, mając przeciw sobie rzesze konsumentów, mające realne problemy z czytaniem „ze zrozumieniem”, kształtowane przez środki masowego przekazu – i bezpośrednio, i w tak zawoalowany sposób, jak np. w cytowanym dialogu z serialu?
Jan Kwaśniewski: Na zrozumienie i przyjęcie przez uczonych nowego odkrycia w medycynie trzeba było dotychczas czekać średnio około 50 lat. Złote proporcje między białkiem, tłuszczem i węglowodanami, jak 1:3,5:0,5, jak je określił prof. Wolfgang Lutz, były odkryte prawie 40 lat temu i niewiele się zmieniły. Zmieniło się spożycie białka zwierzęcego, a tego białka organizm potrzebuje mniej. Ze 100 g białka organizm wytwarza ok. 58 g węglowodanów, przy założeniu, że człowiek na żywieniu optymalnym zjada mniej białka – zatem wytwarza mniej węglowodanów, więc trzeba mu tych węglowodanów nieco „dołożyć”. Dlatego za bardziej ścisłe przyjęto spożywanie węglowodanów na poziomie ok. 0,8 g/1 kg wagi ciała należnej. Z prostego wyliczenia wynika, że na uznanie (zrozumienie) żywienia optymalnego przez naukę trzeba jeszcze poczekać około 10 lat. Ludzkość może poczekać, ale koszty tego czekania są przerażająco duże… „Czeka nas renesans społeczeństwa albo wielka zagłada” – pisał ks. prof. Sedlak. Na razie ludzkość nie kroczy, a galopuje w kierunku wielkiej zagłady. Od optymalnych zależy w znacznym stopniu, czy uda się skręcić w kierunku renesansu społeczeństwa. Potrzebna wiedza powstała w Polsce i jest gotowa od wielu lat. Jak naprawdę jest z tym cholesterolem – można przeczytać w „Biochemii” i w moich książkach. Trzeba tylko chcieć przeczytać.
„Dietetyką się nigdy nie interesowałem. Najpierw jadłem to, co robiła matka, potem żona. Nie zdawałem sobie sprawy, że jedzenie jest tak ważne” – powiedział Lech Wałęsa po kilku miesiącach stosowania ŻO. No właśnie, taki stosunek do odżywiania ma jeszcze większość ludzi. Jak w prosty sposób wytłumaczyć, że tłuszcz w organizmie nie zamieni się w tłuszcz, tylko w dobrą energię, że to węglowodany zamieniają się w tłuszcz itd…
Tkanka tłuszczowa u człowieka nie ma enzymu kinazy glicerolu, co wyklucza możliwość odkładania zjadanego tłuszczu w tkance tłuszczowej. Prezydent Lech Wałęsa w czasie żywienia optymalnego uzyskał wiele korzyści w stanie zdrowia, aczkolwiek prowadząc zbyt aktywny tryb życia często nie miał możliwości dokładnego przestrzegania diety.
Niebawem będziemy mieć nowy rząd, nowego Ministra Zdrowia. Czy będzie Pan dalej próbował docierać z informacją o ŻO do decydentów?
„Nie ma takich słów, którymi można byłoby przemówić do pewnych ludzi” – powiedział jeden z myślących. Może coś obecnie się zmieni…
W jednym z artykułów o ŻO, publikowanych w prasie ogólnopolskiej, cytowany jest prof. Henryk Rafalski, który uważa, że „największym problemem Kwaśniewskiego jest stagnacja. Zaleca tę samą dietę, którą wymyślił kilkadziesiąt lat temu. Tymczasem powinien uwzględniać nowe odkrycia w medycynie, np. statyny, i nowe wyzwania, choćby choroby dzieci”. Co Pan Doktor na to? Czy optymalne zalecenia żywieniowe nie powinny być bardziej „dynamiczne” – dopasowane do zmieniających się warunków otoczenia, tempa życia?
Z żywieniem optymalnym jest dokładnie tak samo jak z tabliczką mnożenia, twierdzeniem Pitagorasa, z tablicą Mendelejewa – i tu panuje stagnacja, która nadal będzie jeszcze długo panowała. Krakowianin XX wieku, prof. Julian Aleksandrowicz, mówił, że jeśli uda mi się potwierdzić prawdziwość mojej wiedzy w badaniach naukowych, to będzie to jedno z największych i najważniejszych odkryć w nauce, zbawiennych dla ludzkości. Profesor Aleksandrowicz był przewodniczącym Komisji powołanej do oceny moich propozycji, na polecenie premiera Piotra Jaroszewicza, komisji powołanej przez Ministra Nauki i Ministra
Zdrowia. Członkiem tej komisji był profesor Henryk Rafalski. Komisja poleciła wykonanie badań na zwierzętach, a następnie na ludziach chorych. Badania WYKONANO. Wykazały one zupełną nieszkodliwość Żywienia Optymalnego i znaczną wyższość tego żywienia, tak u zwierząt, jak i u ludzi chorych na różne choroby. Profesor Rafalski przesłał rezultaty badań do Ministra Zdrowia i do Instytutu Żywności i Żywienia. Wyników badań nie opublikował, nie zrobiły też tego obie instytucje, które otrzymały te wyniki. Zaniechanie opublikowania wyników badań spowodowało znaczne szkody – nie tylko dla Polaków i dla Polski.
Wiadomo, że żywieniowcy, każący jeść szpinak – bo ma dużo żelaza – trzymają się fałszywych danych, gdyż lata temu laboranci pomy¬lili się o jedno zero w obliczaniu je¬go poziomu i tak pomyłka ta stała się kanonem. Biorąc pod uwagę, że nie musiała to być jedyna pomyłka oraz, że przez lata zmienił się też sposób wytwarzania wielu produktów, zmieniło się środowisko, co pozostało nie bez znaczenia dla składu naszego pożywienia, jak w takim razie traktować produkty często używane przez optymalnych, np. mięso, ziemniaki, orzechy? Czy dalej możemy posługiwać się danymi sprzed wielu lat, obliczając ich skład BTW?
Skład produktów żywnościowych pochodzenia roślinnego i zwierzęcego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zmienia się w niekorzystnym kierunku. Środki stosowane w ochronie roślin pogarszają wartość żywności. Podobnie dzieje się w hodowli zwierząt i w przetwórstwie przemysłowym produktów pochodzenia zwierzęcego. W miarę możności należy kupować produkty wytwarzane przez gospodarstwa ekologiczne. W tej dziedzinie nasza gospodarka pozostaje daleko w tyle za bogatymi krajami Unii, gdzie istnieje mniej więcej 10 razy więcej gospodarstw ekologicznych niż u nas. Jeżeli chodzi o tablice do określania zawartości produktów spożywczych, to na razie jeszcze możemy posługiwać się danymi sprzed lat, obliczając skład produktów pod względem zawartości BTW w produktach.
Wszyscy stosujący ŻO przekonali się sami, że dieta optymalna to nie kwestia wiary, a wiedzy. Jest oparta na pra¬wach obowiązujących w fizyce, che¬mii i biochemii, a jej istotą są właści¬we proporcje białka, tłuszczów i węglowodanów. A jednak niektórzy optymalni nadal liczą kalorie. Czy ma to jakiś sens?
Liczenie kalorii nie ma sensu ani potrzeby – trzeba utrzymywać zalecane proporcje, a organizm, po przebudowie metabolizmu i dostosowaniu się do nowego modelu żywienia, na ogół sam reguluje ilość zjadanych kalorii. Przed ponad 30 laty robiłem analizę zawartości kilokalorii w diecie optymalnej i tzw. zwyczajowej. Okazało się, że optymalni zjadali około 40 procent mniej pożywienia w kaloriach niż kuracjusze w dwóch obiektach sanatoryjnych w Ciechocinku. Badania wykonane niedawno w Katedrze Bromatologii AM w Poznaniu, pod kierunkiem prof. Przysławskiego wykazały, że stosujący żywienie optymalne spożywali o 30 proc. mniej pożywienia w kaloriach niż żywiący się tradycyjnie. Czym człowiek żywi się lepiej, nie chodzi przy tym głodny, nie zjada nic na silę i nie robi błędów, tym mniej pożywienia potrzebuje w kaloriach i tym mniej tego pożywienia w kaloriach zjada! Różnica między stosującymi żywienie optymalne a żywiącymi się tradycyjnie zmieniła się w ciągu ostatnich ponad 30 lat o 10 procent, co może być skutkiem, pogarszania się wartości biologicznej żywności w ostatnich 30 latach…
Znany jest Pana stosunek do wegetarian, co oczywiście wzbudza w określonych kręgach kontrowersje i zarzuty o nietolerancyjność. Tak na marginesie, wegetarianie potrafili przez lata stworzyć swoiste lobby – praktycznie w każdym programie o żywieniu znajduje się miejsce dla ich przedstawiciela itp., a optymalni nie mogą, niestety, się tym pochwalić. Proszę powiedzieć, czy żywienie optymalne dopuszcza „wersję wegetariańską”?
Od wielu lat trafiali do mnie chorzy, szczególnie młodzi chorzy, którzy byli ofiarami różnych diet. Większości z nich udało mi się pomóc – po przejściu na właściwe dla człowieka odżywianie, pozbywali się chorób powodowanych wegetariańskimi – i zbliżonymi do nich – modelami żywienia. Choroba Buergera, Bechterewa, SM, gościec przewlekły postępujący, neurastenia, zaburzenia rytmu serca i szereg innych chorób, w tym podatność na częste infekcje bakteryjne i wirusowe są powodowane niewłaściwym odżywianiem, w tym także dietami wegetariańskimi. Mój stosunek do wegetarian jest taki sam jak do innych niepotrzebnie chorych – żal mi ich… Żywienie optymalne nie dopuszcza „wersji wegetariańskiej”, natomiast „w rezerwie” jest przystosowana do warunków polskich dieta japońska, o której pisałem w moich książkach i licznych artykułach.
Kontrowersje wzbudza też Pana stosunek do religii, postów…
Religia jest prywatną, indywidualną sprawą każdego człowieka – to nie podlega dyskusji. I każdy ma prawo do wiary, którą sobie wybierze. Na ten temat pisali różni wielcy ludzie, tacy jak Staszic, Budda, czy nawet Jan Paweł II. Każda religia może być dobra dla ludzi, jeżeli nie powoduje szkód dla jednostek i gatunku ludzkiego. Posty zostały wprowadzone przez określone instytucje dla określonych celów. Posty są złe – zwłaszcza te wprowadzane siłą. Rabelais pisał: „W poście jest posiew wszelkich chorób, to prawdziwe ich gniazdo, naturalna, płodna wylęgarnia wszelakich cierpień, a jeszcze zważcie, że jeżeli post zżera ciało, takoż i duszę doprowadza do osłabienia”. To samo na temat postów pisał ks. prof. Sedlak, a Staszic pisał tak: „Kto w dni zakazane spożywa mięso, traci zęby, niepoprawiony straci i życie”. Można wierzyć, że nasz samochód będzie lepiej się sprawował, gdy w środę i w piątek, i w sobotę – bo w tych dniach poszczono – będzie otrzymywał jako paliwo węgiel z wodą, a w pozostałych dni – benzynę, ale będzie to tylko pusta wiara, fakty będą inne. Tak samo jest z organizmem człowieka.
Większość wiedzy zawartej w magazynach kobiecych czy dotyczących zdrowego odżywiania można od razu wyrzucić do kosza – są nic nie warte, a wręcz szkodliwe. „Jabłka mają pektyny i dobry wpływ na trawienie, o witaminach i solach mineralnych nie mówiąc” – pisze się jesienią w tzw. prasie kolorowej. ŻO dopuszcza zjedzenie połowy jabłka dziennie, choć uważa je Pan, jako twórca diety, za źródło naszych problemów… Co by było, gdyby Ewa nie zjadła jabłka?
Teoretycznie produkt pochodzenia roślinnego jest tym gorszy, czym na 1 g białka przypada więcej gramów węglowodanów, szczególnie tych węglowodanów prostych – glukozy i fruktozy. Jabłko bez pestek na 1 g białka zawiera około 100 g cukrów prostych. Prawie bezbiałkowy jest miód, który zawiera 80 procent cukru. To nie oznacza, że nie można zupełnie jeść jabłek czy miodu, ale muszą to być niewielkie ilości – zamiast ziemniaka czy kawałeczka chleba można zjeść sobie jabłko, to nie ma znaczenia. „Miód był niemiły Panu” zapisano w Biblii. Co by było, gdyby Ewa nie zjadła tego jabłka? Ludzkość byłaby gatunkiem biologicznie zdrowym, długowiecznym, szczęśliwym, raczej nie byłoby cywilizacji technicznej, która przecież rozpoczęła się w Anglii około 200 lat temu i doprowadziła do takiej sytuacji, jaką mamy obecnie. Nie byłoby broni, wojen, przestępstw, szkodzenia innym ludziom, nie byłoby religii w obecnej postaci ani zbrodniczych ideologii. Z drugiej strony nie byłoby rakiet kosmicznych i broni jądrowej czy termojądrowej, czyli… nie byłoby możliwości technicznych obrony Ziemi i życia na niej, przed katastrofami, które cyklicznie powtarzają się na Ziemi co kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy lat. Może dobry Bóg tak zechciał pokierować losami ludzkości, aby umiała się ona przed takimi zagrożeniami uchronić? Budowa systemu ostrzegania i obrony przed katastrofami powodowanymi przez niechcianych „gości” z kosmosu jest najpilniejszym zadaniem, które ludzkość powinna jak najszybciej rozwiązać!
ŻO niezaprzeczalnie chroni przed kontuzjami – wzmacnia ścięgna, więzadła i mięśnie – i dzięki temu na pewno byłoby najodpowiedniejsze dla sportowców. Jednak wiele osób (szczególnie młodych mężczyzn) pyta raczej nie o zwiększenie wydolności, lecz o to, jak w krótkim czasie można zwiększyć masę mięśniową?
Żywienie optymalne chroni przed wieloma chorobami i powoduje ustępowanie chorób, poprawia też wydolność fizyczną, często poprawia wzrok, zmniejsza ilość wypadków i kolizji drogowych. U większości pozwala na oszczędność pieniędzy wydawanych na leki o średnio ok. 300 złotych miesięcznie i ok. 150 zł miesięcznie w wydatkach na żywność, ponieważ żywienie, które kupują optymalni jest tańsze od tego, które jedzą inni ludzie. Prawie każdy człowiek stosujący żywienie od kilku lat zauważy u siebie znaczną poprawę w czynności i sprawności mózgu. Wiele zwierząt jest silniejszych od człowieka, ma dużo mięśni – a to człowiek góruje nad nimi dzięki dużemu i sprawnemu mózgowi. Trzeba zatem ćwiczyć mózg, nie zapominając o wysiłku fizycznym, który jest niezbędny dla sprawnej czynności serca, mózgu i całego organizmu. Duża masa mięśniowa u człowieka jest zawsze szkodliwą.
Powiedział Pan na jednej z konferencji dla doradców ŻO, że „nie powinno się w ogóle określać, ile białka powinien zjadać człowiek. Jeśli stosujący ŻO będzie przestrzegał proporcji między BTW zalecanych w tej diecie, nie jest możliwe, aby człowiek zjadł zbyt dużo lub zbyt mało białka”. Jednak nierzadko zdarzają się tacy optymalni doradcy, którzy zalecają zjadanie dziennie 30 gram białka. Co można im odpowiedzieć?
Należy utrzymywać zalecane proporcje między głównymi składnikami odżywczymi. Badania naukowe na zwierzętach i na ludziach chorych wykazały, że utrzymywanie proporcji BTW przy stałym dostępie do pożywienia i zjadania do woli, nie powoduje żadnych szkodliwych efektów, powoduje natomiast szereg korzystnych zjawisk, niespotykanych przy żadnych innych metodach leczenia. Spotykałem ofiary leczenia dietą przy spożyciu białka nawet do 20 g na dobę. Poprawianie tego, co się już sprawdziło, tak w badaniach naukowych, jak i na wielu tysiącach – milionach już chyba – chorych, często już byłych chorych, bez wykonania badań, które by wykazały, że jest coś lepszego, jest po prostu postępowaniem bezrozumnym.
Panie Doktorze, jak Pan oceni poziom wiedzy i fachowość lekarzy optymalnych? Nasza redakcja i biuro OSBO ma informacje o pewnych – nazwijmy to – nieścisłościach, które pacjenci zauważają w ich pracy: krótki czas wizyt, dodatkowe (płatne u nich) badania, zalecanie prądów selektywnych „na wszystko”… Może warto byłoby zrobić jakąś selekcję wśród mających certyfikaty?
Leczenie chorych stosowaniem żywienia optymalnego ma pewną „wadę”. Nie byłoby jej, gdyby obecna służba zdrowia była SŁUŻBĄ ZDROWIA, a jej pracownicy byli godnie wynagradzani za zachowanie zdrowia u zdrowych ludzi. Ewentualne leczenie powinno być leczeniem przyczynowym, najtańszym, czyli odpowiednim – najlepszym żywieniem. Ostatnio odwiedził mnie mój pacjent z 1969 roku, który od tego czasu nie był u lekarza. Podkreślam, że przyjechał w dobrej formie! Wysoka skuteczność leczenia stosowaniem żywienia optymalnego powoduje, że chory najczęściej nie szuka pomocy u lekarza, bo tej pomocy nie potrzebuje, a lekarz ma mało pacjentów i niskie dochody. Trudno się dziwić, że lekarze podejmują również inną pracę, w której stosowane metody leczenia zmuszają pacjenta do częstych wizyt u lekarza. Dopóki obecna „służba chorych” nie stanie się służbą zdrowia źle być musi i żadne reformy ani zwiększanie składki na opiekę zdrowotna pomóc nie mogą, a tylko muszą zaszkodzić.
Funkcjonujące od pewnego czasu na optymalnym rynku tzw. „podróbki” aparatów do prądów selektywnych też narobiły sporego zamieszania…
Produkcja aparatów PENTAPULS została wstrzymana, gdyż sporo z nich trafiło w ręce ludzi niekompetentnych, którzy nie dysponowali potrzebną wiedzą, a wykonywali zabiegi bez uprawnień i często nieprawidłowo. Producent tych „podróbek”, kradnąc moją wiedzę, postępuje nieuczciwie – stąd można sądzić, że przy produkcji aparatów również uczciwym być nie może.
„Dieta to nie lek, trudno ją wycofać z użycia – powiedziała dla „Przeglądu” dr Magdalena Białkowska z IŻiŻ – Ze swej strony instytut propaguje zdrową żywność, a demokratyczne społeczeństwo wybiera czy woli marchewkę, czy żółtka”. Jak Pan to skomentuje?
Może lepiej – bez komentarza…
Każdy zdrowo myślący wybiera żółtko. Wśród wielu dobrodziejstw właściwego odżywienia organizmu optymalni wymieniają też rosnące libido…
Libido przeważnie się poprawia, gdy człowiek zaczyna stosować żywienie optymalne – staje się osobnikiem dla gatunku ponownie pożytecznym biologicznie i jako taki uzyskuje szansę na przekazanie swoich genów potomstwu. Nie znaczy to oczywiście, że musi się rozmnażać, ale sama świadomość, że może, znacznie poprawia jakość życia mężczyzn w starszym wieku.
Wielu optymalnych stosuje jednak dodatkowo różne ziółka czy inne naturalne preparaty na wzmocnienie odporności – szczególnie jesienią i zimą. Może Pan Doktor, ze swego najdłuższego przecież doświadczenia, coś polecić czy raczej odradza Pan stosowania takich kuracji?
Ziółka i inne naturalne preparaty można z umiarem stosować. Dla starszych wiekiem czasem zalecam koenzym Q10, który nie jest ani witaminą, ani lekiem – a naturalnym składnikiem dobrym dla organizmu, usprawniającym przemianę energii. Oprócz korzystnego wpływu na serce i umysł pomaga także w parodontozie.
Prezydent Lech Wałęsa, jakiś czas temu, tak podsumował funkcjonowanie rynku żywności: „Potężny przemysł najpierw człowieka tuczy, a potem go odchudza. Świat wolny pozwala zarabiać jednym i drugim – każdemu, kto umie się w tym znaleźć. Jedni tuczą, drudzy odchudzają, a wszyscy mają w tym jakiś interes”. Czy my, optymalni, też się aby nie komercjalizujemy?
Od kilku lat pan prezydent Wałęsa stosuje żywienie optymalne. Z powodu częstych wyjazdów nie zawsze robi to dokładnie, tym niemniej jego liczne wypowiedzi na różne tematy mają swoje źródło w zdrowym rozsądku, którego tak bardzo brakuje u polityków czy uczonych.
Świat nadal opiera się na publikacjach Arystotelesa, Hipokratesa, Galena i innych działających na naukowej niwie tysiące lat temu. Czy jest ktoś wśród współczesnych uczonych, naukowców, z którym szczególnie chciałby Pan porozmawiać np. o ŻO, którego uważa Pan za cennego dla rozwoju nauki?
Starożytni myśliciele w wielu dziedzinach przewyższali współczesnych, którzy nie mają wiedzy, a mają poglądy lub wiarę. Na przykład kapłani egipscy znali faktyczne przyczyny chorób, których nie zna dotychczas współczesna nauka. W grudniu 1973 roku spotkałem się z ówczesnym premierem Piotrem Jaroszewiczem, który widział skutki stosowania żywienia optymalnego u swoich współpracowników i u siebie. Powiedział, że poprze moje badania, jeżeli znajdę bodaj jednego lub czołowego pracownika nauki, który mnie poprze. Odpowiedziałem, że jednego na pewno znajdę i że będzie to prof. Julian Aleksandrowicz. Już 3 stycznia 1974 roku byłem w Krakowie, zaproszony przez Profesora. Z mojej wiedzy zrozumiał bardzo dużo, niektóre fragmenty przelał na papier, były obecne w jego wypowiedziach. Do Księgi Pamiątkowej kliniki wpisałem następujące zdanie: „Po rozmowie z Profesorem ze zdumieniem odkryłem, że w tym kraju trafiają się jeszcze myślący Ludzie”. Wypowiedzi Profesora są zamieszczone w mojej książce „Jak nie chorować”, przeznaczonej głównie dla zaawansowanych optymalnych. Potomni przyznali Profesorowi tytuł „Krakowianina XX wieku w dziedzinie nauki”. Drugim myślącym uczonym był ksiądz profesor Włodzimierz Sedlak, którego poznałem w jego jesieni życia. Dzięki Ogólnopolskiemu Stowarzyszeniu Bractw Optymalnych rozprowadzono wiele tysięcy książek Profesora. Potomni przyznali mu tytuł „Sosnowiczanina XX wieku w nauce”. Od kilku lat propaguje żywienie optymalne pan prof. Gorochow z Białorusi, który odwiedził mnie wraz z małżonką kilka lat temu. Profesorowie z Uniwersytetu Medycznego we Lwowie czynią to samo na Ukrainie. Optymalni ze Lwowa powołali Stowarzyszenie Optymalnych Ukrainy. Uczeni w Polsce już w 1974 roku wypowiedzieli się negatywnie na temat diety optymalnej. „Najwyższe w tym względzie autorytety absolutnie nie podzielają Waszych poglądów”, czyli moich – te słowa otrzymałem w odpowiedzi na mój list do wówczas Ministra Obrony Narodowej, Wojciecha Jaruzelskiego, w sprawie „zaprzestania wyniszczania przez zatłuszczenie lotników wojskowych”. Stąd do dziś lotnicy wojskowi są „tuczeni” – minęło ponad 30 lat i nic się nie zmieniło… A ja już w 1974 roku nie miałem poglądów, miałem wiedzę.
Pana wnuczek, Krzyś, poszedł w tym roku pierwszy raz do szkoły. Jak sobie radzi?
Radzi sobie bardzo dobrze! Cieszy się, że chodzi już do szkoły.
Mówił Pan kilka lat temu, że zaczyna pisać książkę „W marszu za nieznanym”. Kiedy możemy liczyć na jej pierwsze wydanie?
Do napisania tej książki, w miarę autobiograficznej, przymierzałem się dwa razy. Jak mówi przysłowie „do trzech razy sztuka”. Na razie książka musi jeszcze poczekać…
Pana dotychczasowe życie, kariera zawodowa, to ciągłe zmaganie się z przeciwnościami losu, kłodami rzucanymi pod nogi, brakiem zrozumienia. Czy mimo wszystko czuje się Pan człowiekiem spełnionym?
Udało mi się znaleźć złote proporcje między głównymi składnikami odżywczymi, będące „złotym kluczem” do zdrowia i rozumu, do przyczynowego leczenia nieuleczalnie chorych, będące tym „kluczem”, na który ludzkość od dawna oczekuje. Udało mi się wprowadzić do lecznictwa prądy selektywne, opracowałem metody ich stosowania w lecznictwie i nauczyłem sporo lekarzy, jak mają postępować w tej dziedzinie. Prądy te, dają możliwość m.in. sterowania układem wegetatywnym przy pomocy energii elektromagnetycznej, czyli jedynej uniwersalnej energii liczącej się w organizmie – wszystkie inne rodzaje energii, które dostają się do organizmu są przetwarzane i tak na energię elektromagnetyczną. Ksiądz profesor Włodzimierz Sedlak określił te prądy jako „jedno z większych odkryć w medycynie”. Optymalny od ponad 35 lat, mój przyjaciel, gen. dyw. Apoloniusz Golik w listopadzie 1999 roku w Copernicus Center, w Chicago powiedział m.in.: „Doktor Jan Kwaśniewski dał więcej dobra milionom ludzi, nie tylko w Polsce, niż ktokolwiek inny w całej historii ludzkości.” Taka jest prawda i tylko jest mi żal, że tak niewielu ludzi stosuje to żywienie i tak wielu musi niepotrzebnie chorować…
Miejmy nadzieję, że to się w miarę szybko zmieni. Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę Panu, w imieniu naszych Czytelników i własnym, wspaniałych Świąt i pomyślnego Nowego Roku.
Rozmawiała: Ewa Borycka-Wypukoł